poniedziałek, 27 czerwca 2011

Mały jubileusz

Minął miesiąc od mojego przyjazdu do Lubska i w uczczeniu tego faktu pojechałem z moją sforą na weekend nad Odrę.Pogoda może nie była najlepsza na biwakowanie ale za to nie musiałem się ukrywać przed palącym słońcem. Sama rzeka zrobiła na mnie duże wrażenie a zwłaszcza urokliwość miejsca podczas spacerów z moim Panem o świcie.Widoki jakie ujrzałem były po prostu przepiękne,co widać chociażby na zdjęciach które zrobił mój Pan.





Wyjazd był typowo rodzinny w szerszym tego słowa znaczeniu.Poza moim Państwem byli również rodzice i siostra Pana z rodzinami.Były również dwie sznaucerki: Iria,Greta i golden retriwer Fox.na początku spotkania przez jakiś czas ustalaliśmy reguły i będąc prawdziwym gentleman-em nie miałem nic przeciwko temu aby 5-letnia olbrzymka Iria była naszą psią szefową. Greta (najprawdopodobniej ze względu na wiek) nie była zbyt sympatyczna,a co mnie zdziwiło,to nie wykazywała żadnej ochoty do zabawy. Z pozostałą dwójką bawiliśmy się sympatycznie choć czasem mieli dosyć mojej niewyczerpującej się energii. Jedno czego zazdroszczę Foxowi i Irii to miłość do wody. Ja niestety nie miałem odwagi uczestniczyć w ich zabawach na głębszej wodzie ale za to na płyciznach byłem niekwestionowanym mistrzem w bieganiu za patykami.






Ze względu na nie najwyższą  temperaturę tak wody jak i powietrza,dostawałem lekkich drgawek z zimna ale wtedy Pan szybko reagował wycierając mnie do sucha ręcznikiem i wkładał pod koc.
   Ogólnie wyjazd i pobyt nad wodą był cudownym czasem który w obcym terenie spędziłem z moją rodzinką.
Nawet apetyt mi się jakby zwiększył,a karma jaką Pan mi kupił jest nawet nawet.Po każdym posiłku robiłem sobie sjestę na ulubionym moim leżaczku




sobota, 11 czerwca 2011

Natura 2011

Tak jak mi obiecano,tak i się stało-byliśmy dzisiaj nad jeziorem.Niestety woda nadal za rzadka i za mokra choć już dziś chwilkę bez paniki w niej przebywałem ;-) Poznałem za to nowe zwierzątko-żabę



Dużo dziś było hulanki i swawoli. W lesie z Panem znaleźliśmy takie aromatyczne i smakowite czerwone kuleczki,jak mi wyjaśnił mój Pan,to były poziomki. Najbardziej jednak spodobało mi się bieganie za UFO. Pan rzucał mi taki zielony talerz po który biegałem bez wytchnienia. Teraz po powrocie odczuwam zmęczenie po dzisiejszych wariactwach.Jak pogoda dopisze to jutro znów jedziemy na piknik.
   Tradycyjnie poniżej zamieszczam kilka moich fotek z dedykacją dla wszystkich Amstaffów którzy nie mieli tyle szczęścia i teraz cierpią z powodu rasy. Trzymajcie się chłopaki,los jest na tyle sprawiedliwy że odda wam to co teraz ludzie wam zabrali,nawet gdyby to miało być w naszym drugim życiu. Głowa do góry!






piątek, 10 czerwca 2011

Piętnaście dni minęło.......

Ano właśnie,dziś mija 15 dni od momentu przybycia do Lubska.Pora na krótką refleksję i podsumowanie tego okresu. Na wadze przybyło mi 2,5 kg,dostaje na przemian karmę suchą,podroby z ryżem i marchewką i codziennie obowiązkowo korpus kurczaka. Z tych wszystkich rzeczy największą frajdę sprawiają mi surowe porcje rosołowe. Jest z tym trochę zabawy zanim to wszystko spałaszuję ale ja to wiem i mój Pan to wie że w ten sposób odżywiam się najbardziej naturalnie.
  Powodem do dumy jest zagadnienie czystości,otóż od kilku dni wszelkie "sprawy" załatwiam już na dworze. Gdy rano pęcherz upomina się o opróżnienie,podchodzę do łóżka Pana i budzę go dopominając się wyjścia.Sympatyczne jest to że nawet podczas pobudki o 4:25,moje potrzeby spotykają się z pełnym zrozumieniem  mojego Pana.
  Jeżeli chodzi o temperament,to nadal jestem rozbrykanym młodzieńcem i szukam wszędzie i za wszelka cenę wrażeń.Nie możemy z moją ludzka rodziną dojść do porozumienia w sprawie ich legowisk, które nazywają wersalkami. Mnie się tam bardzo wygodnie leży a ludziska mnie spychają na podłogę :-/ Trudno,powalczę jeszcze kilka dni i jak nie ulegną to dam sobie spokój,zwłaszcza że moje posłanko jest również wygodne zwłaszcza gdy dwa dni temu Pan podarował mi dwie miękkie poduszeczki.
   Trzy dni temu byłem u Pana doktora który mi bezboleśnie i bezstresowo zaaplikował pierwszą szczepionkę przeciwko psim chorobą. Kolejna wizyta będzie miała miejsce na początku lipca i oprócz drugiej dawki zastrzyków,zostanę również zaszczepiony przeciwko wściekliźnie.
  Spotkania y innymi zwierzętami maja miejsce nadal,w minionym czasie poznałem kilka piesków,wróbelków,kosa i sójkę. Nie wiem tylko dlaczego koty ode mnie uciekają i nie chcą się bawić ;-). Dziś na placu zabaw bawiłem się z małą dziewczynką pomagając a raczej przeszkadzając w lepieniu jakichś babek.
Dziwny jest ten ludzki język,górka z piasku i ładna dziewczyna na ulicy to babka a przecież tak różnią się od siebie :-)
  Podczas ostatniego deszczu dość niechętnie wyszedłem z Panem na spacer ale z perspektywy czasu wcale nie żałuję. Zachęcony przez Pana oswoiłem się z kałużami i pod koniec spaceru nawet specjalnie przebiegałem przez nie,co sprawiało mi wielką radochę.Jutro zresztą znów jedziemy nad jeziorko i ma nadzieję bardziej polubić tę rzadką i mokrą wodę.
   Ogólnie jestem bardzo zadowolony z życia w tej właśnie sforze a zwłaszcza z tego że Pani ma więcej wyrozumiałości dla mnie niż Pan. Jednak jego postępowanie jest bardziej zbliżone do zachowań mojej mamusi,co mam nadzieję w przyszłości zaowocuje tym że będę grzecznym i dobrze wychowanym Staffikiem.
  

sobota, 4 czerwca 2011

Piknik Country

Dziś wyjechałem ze swoją sforą po raz pierwszy za miasto nad jeziorko. Fajnie było mówię wam,ale.... no właśnie,Pan delikatnie włożył mnie do wody ale ona była jakaś taka mokra :-) Nie mogę powiedzieć że mi się to moczenie do końca podobało ale trochę było w tym mojej winy. Otóż jak zobaczyłem tuż pod powierzchnią ławicę małych rybek to zacząłem za nimi pędzić i po chwili straciłem grunt pod łapkami,ale w porę się zorientowałem a Pan jak zwykle czuwał nad moim bezpieczeństwem. resztę wejść do wody moich ludzi obserwowałem z pomostu i już nie byłem zachęcany do wejścia. Pewnie z czasem i wodę polubię ale jak zwykle potrzebny jest czas i cierpliwość.Aha,byłbym zapomniał-jeśli chodzi o fizjologię to do rzadkości należą już moje "niespodzianki" w domu.Mogę powiedzieć że 95% "prezentów" zostawiam na dworze,za co jestem czule chwalony i nagradzany  przez mojego Pana.
  Na zakończenie kilka fotek z dzisiejszego wypadu za miasto. Pozdrawiam Max








czwartek, 2 czerwca 2011

Movie Star

Dziś doczekałem się pierwszych klatek w filmie ;-) Jak widać na załączonych filmach mam niezły orzech do zgryzienia. Póki co sąsiad częściej wygrywa ale ja już za bardzo mu nie popuszczam. Wszystko jednak dzieje się pod kontrolą mojego Pana i przebiega w koleżeńsko-zabawowej atmosferze.