Dziś wyjechałem ze swoją sforą po raz pierwszy za miasto nad jeziorko. Fajnie było mówię wam,ale.... no właśnie,Pan delikatnie włożył mnie do wody ale ona była jakaś taka mokra :-) Nie mogę powiedzieć że mi się to moczenie do końca podobało ale trochę było w tym mojej winy. Otóż jak zobaczyłem tuż pod powierzchnią ławicę małych rybek to zacząłem za nimi pędzić i po chwili straciłem grunt pod łapkami,ale w porę się zorientowałem a Pan jak zwykle czuwał nad moim bezpieczeństwem. resztę wejść do wody moich ludzi obserwowałem z pomostu i już nie byłem zachęcany do wejścia. Pewnie z czasem i wodę polubię ale jak zwykle potrzebny jest czas i cierpliwość.Aha,byłbym zapomniał-jeśli chodzi o fizjologię to do rzadkości należą już moje "niespodzianki" w domu.Mogę powiedzieć że 95% "prezentów" zostawiam na dworze,za co jestem czule chwalony i nagradzany przez mojego Pana.
Na zakończenie kilka fotek z dzisiejszego wypadu za miasto. Pozdrawiam Max
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz