sobota, 24 grudnia 2011

Wesołych Świąt Bożego Narodzenia

Z okazji Wigilii,wszystkim pieskom życzę Zdrowych i stadnych Świąt Bożego Narodzenia. Niech Boża Dziecina  nie zapomni i o was podkładając prezenty pod choinkę. Waszym ludzkim rodzinom życzę również wszystkiego dobrego,wiele wytrwałości w układaniu waszych charakterów i miłości. Życzę ludziom też tego żeby nie zapominali że my kierujemy się psią logiką i nie uczłowieczali nas.
 
          Z Bożonarodzeniowym pozdrowieniem hau hau-Max




niedziela, 23 października 2011

Pierwsze koty za płoty

I tak o to pierwsza sesja za nami. Wspomagała mnie na planie Ania (córka mojego Pana),bo samemu jakoś nie bardzo mi się chciało zasiadać w bezruchu :-)






niedziela, 16 października 2011

Mini studyjko

Dawno nie pisałem,a to ze względu na natłok zajęć. Pan nie pozwala mi się nudzić,bo twierdzi że spokojny pies to zmęczony pies. Chyba coś jest w tym prawdy,bo po dłuuuuuugim spacerze,marze tylko o jednym-dłuuuuuuugim odpoczynku. Ale do rzeczy. Coś mojego pana natchnęło na zorganizowanie w domu mini studia fotograficznego na potrzeby rodzinne. Co jakiś czas listonosze i kurierzy przynoszą kolejne elementy wyposażenia. Jeżeli chodzi o oświetlenie,to chyba to co ma Pan na razie wystarczy. Przy okazji współuczestniczenia w w przedsięwzięciu, dowiedziałem się że parasolki nie służą tylko w dni deszczowe do ochrony ;-)
Jutro zamówienie pójdzie jeszcze tylko na stelaż do tła i same tła w kolorach białym i czarnym.
Pierwsze koty za płoty już są a poniżej próbki.



Poza tym u mnie wszystko w porządku.Rozwijam się i mężnieję a przyrost wagi lekko zwolnił ale to chyba normalne. bo skoro amstaffy przybierają masy do 18-24 miesięcy to przy przyroście 4kg/miesiąc ważył bym niewyobrażalnie dużo. Według prognoz Pana przy tym tempie,osiągnę wagę ok.40 kg.

wtorek, 27 września 2011

Stawy jak ta lala :-)

Dziś dostaliśmy bardzo dobrą wiadomość od Pana weterynarza. Po ostatniej wizycie i wykonaniu zdjęcia RTG moich bioderek,Pan w dniu dzisiejszym odebrał telefon od Veta. Po konsultacjach z bardziej doświadczonymi lekarzami,mój osobisty doktor zakomunikował że stawy mam bardzo ładnie rozwinięte i na dysplazję się nie zanosi.
 mam pięknie "zagnieżdżone" główki kości udowej w panewkach. Karmę dostaję z dodatkiem glukozaminy,tak więc zwyrodnienie raczej mnie nie dotknie. Dla pewności za rok Mój Pan znów mnie zabierze do veta na kolejne zdjęcie RTG aby wykluczyć definitywnie ryzyko.
  Teraz tylko za 3 miesiące krew na miareczkowanie i na dłuższy czas mam spokój z wizytami u doktora Dolittle ;-)
   Z braku możliwości wykonania na potrzeby internetu zdjęcia moich bioderek,poniższe zdjęcia pokazuje przykładowe,poprawne stawy biodrowe.

piątek, 16 września 2011

Oj się dzieje

Mój Pan dostał trochę dodatkowych pieniążków i szaleje :-) Jednak w centrum "wydawania pieniędzy" jestem ja. Ostatnia wizyta u Veta zaowocowała zdjęciem RTG pod kątem ewentualnej dysplazji,której dzięki bogu nie mam. Zdjęcia za jakiś czas trzeba będzie powtórzyć żeby mieć 100% pewność. Zostałem również poddany zabiegowi wszczepienia mikro chipu. Dzięki temu po wprowadzeniu moich danych do bazy Identyfikacja.pl jestem rozpoznawalny przez wszystkie służby posiadające skanery mikrochipów.
Przyszedł również kres mojemu nie najlepszemu apetytowi. Pan dla uatrakcyjnienia moich posiłków zaczął je skrapiać tranem,dzięki czemu dostałem wilczego apetytu. największą radość sprawiło Panu wskazanie wagi-23 kg! Dostałem również do wody Pepsynę która będzie regulować moją przemianę materii. Myślę więc a mój Pan ma nadzieję że wszelkie problemy z moim apetytem przechodzą do historii.
W związku z planowanym na przyszły rok naszym urlopem na Krymie,Pan weterynarz wystawił mi paszport,a Pan we własnym zakresie zaopatrzył go w moje zdjęcie.


Teraz tylko za 3 miesiące badanie krwi pod kątem stężenia przeciwciał wścieklizny i staję się pieskiem zdolnym do zwiedzania świata :-)

Jeszcze jedna ważna informacja-otóż "przeprosiłem się" z surowym mięsem drobiowym. Dziś już mam na koncie dwie kacze szyjki :-) a tydzień temu babcia Wiesia (mama mojego Pana) przyniosła mi pół kilograma wołowinki bez kości. Wczoraj natomiast zjadłem "ścinki" z indyka a było tego 40 dag za jednym razem.

Tradycyjnie na zakończenie kilka aktualnych zdjęć



sobota, 10 września 2011

Kolejna sesja

Nie do końca nam ona wyszła ale zawsze to jakaś wartość dokumentalna będzie.

poziomy





"Złota rączka" mojego Pana

W zdolności manualne Pana nigdy nie wątpiłem choćby przy okazji wykonania przez niego smyczy z linki zakupionej w markecie. Teraz kolejny pomysł został zrealizowany. Jak na kieszeń mojej rodzinki,oryginalny KONG okazał się za drogi,więc powstała koncepcja wykonania "zamiennika" z zabawki kupionej na ryneczku. Otóż po wycięciu jednego z oczek mojej rybce,została ona napełniona suchą karmą i w ten sposób powstała nowa zabawka "edukacyjna" :-) Emocje związane z wyciąganiem pojedynczych groszków trwają do ostatniego ziarenka,co zajmuje mi nieco czasu i jest również sposobem na zainteresowanie mnie jedzonkiem. O ile z miski nie za bardzo zjadam karmę o tyle z zabawki interesuje mnie wszystko co w niej jest.
  Poniżej kilka zdjęć przedstawiających samą zabawkę i mnie w akcji.




piątek, 9 września 2011

Super Sklep

Dziś kurier dostarczył kolejny worek Brit Care. Karma jest naprawdę super i bardzo mi smakuje.


Szczególnie chciałbym polecić sklep w którym mój Pan kupuje dla mnie różne rzeczy.KrakVet jest rzeczywiście najtańszym sklepem w Polsce co mogę potwierdzić z własnego doświadczenia.
  Polityka sklepu polega na tym,że jeśli konkurencja sprzedaje jakiś produkt taniej to oni obniżają cenę i dodatkowo udzielają 2% upustu w stosunku do ceny konkurencji. Mój Pan jak i ja z tego powodu jesteśmy bardzo zadowoleni,bo znaleźliśmy sprzedawcę który produkty będzie nam dostarczał po cenie najniższej w kraju. Dodatkowo zakupiliśmy 
Fiprex, który rewelacyjnie chroni mnie od pcheł i kleszczy. Mój kolega z podwórka (również Max) drapie się jak najęty a ja mimo częstych z nim kontaktów,z intruzami mam spokój. Środek zaaplikowano mi na skórę w lipcu i do tej pory nie muszę być ani kąpany w szamponach przeciw pasożytom,ani nie noszę mało gustownych obróżek przeciw pchłom

wtorek, 6 września 2011

Mój przyjaciel Amstaff

Ostatnio przeglądając sieć natknąłem się na ciekawy artykuł autorstwa Elżbiety Binswanger-Stefańskiej pod powyższym tytułem. A oto jego fragment:

"......Co z tego odnotowuje policja? Że dziś późnym popołudniem na Błoniach miał znowu (!) miejsce groźny (!) incydent z udziałem psa rasy amstaff! A czego nie odnotowuje? Że drugi pies był wielkości wilka i też wzbudzał, jeśli nie strach, to przynajmniej respekt. I że w gruncie rzeczy nic się nie stało poza niegroźną choć, i owszem, nieprzyjemną pyskówką między właścicielami psów. Pan od amstaffki niefortunnie się odezwał, pani od wilczura zareagowała histerycznie. Nic poza tym! Co z tego zapamiętają świadkowie incydentu? Że oto na Błoniach wzięli udział w starciu się psów, z których jeden drugiego o mały włos nie zabił i ten jeden to był amstaff! Chwała Bogu w ostatniej chwili zjawiła się policja! Która w swoich kartotekach odnotuje jeden z 250 incydentów w skali rocznej na terenie Krakowa z udziałem psów......"
Całość do przeczytania TUTAJ

piątek, 2 września 2011

T-shirt

No i mój blog doczekał się projektu na koszulkę :-) W najbliższym czasie chyba wszyscy członkowie rodziny zafundują sobie takie oto logo na koszulkach



Wakacje 2012

Dostałem propozycję od mojego Pana na przyszłoroczne wakacje na Krymie. Co prawda Państwo byli rok temu ale podobno jest tam tak pięknie że postanowili wrócić w przyszłym roku. Miłość jaką mnie darzą wszyscy domownicy jak i troska o mnie są powodem,że chcą mnie zabrać ze sobą. Nie jest to takie proste jakby się wydawało a zwłaszcza jeżeli chodzi o wyjazd na Ukrainę. Trochę czasu poświęcił Pan na zorientowanie się w temacie. Obdzwonił przejścia graniczne, urzędy celne jak również rozmawiał z pracownikami Państwowego Inspektoratu Weterynarii. W związku z tym że Ukraina nie należy do strefy krajów wolnych od wścieklizny,wymagane są dodatkowe świadectwa. I tak w pierwszej kolejności zostanę zachipowany i Vet wystawi mi Paszport międzynarodowy. W drugiej kolejności będę zmuszony poddać się ponownemu szczepieniu przeciwko wściekliźnie a po min. 120 dniach od szczepienia oddam krew,która wstępnie opracowana zostanie wysłana do certyfikowanego przez UE laboratorium,celem poddania jej badaniu "miareczkowania". Jest to badanie mające wykazać stężenie przeciwciał wścieklizny w krwi. Ten ostatni dokument jest bezwzględnie potrzebny,bo w drodze powrotnej jest wielki problem na granicy. Jako że granica polsko-ukraińska jest jednocześnie granicą Unii Europejskiej,bez świadectwa na obecność przeciwciał,nie ma mowy o wjeździe do Polski. Wyobraźcie sobie te dramaty i problemy jakie mają pieski i ich właściciele którzy nie dopełnili tych formalności.
  Fajnie mieć rodzinę,której członkowie o mnie dbają i o mnie myślą jak o pełnoprawnym członku stada. Taki układ mi bardzo pasuje,bo nie muszę stawać na czele stada i martwić się o nie. Po co mi dążenie do dominacji skoro Ludziska za mnie wszystko robią. Moje życie to wieczna sielanka: jedzonko zawsze najwyższej jakości,świeże,woda pod dostatkiem kilka spacerów dziennie w tym jeden MEGA-WYPAS,połączony jak nie z pływaniem to bieganiem po łąkach za piłką. Jednym słowem zero zmartwień a maksimum przyjemności. Niejeden człowiek chciałby miec takie beztroskie życie ;-)
   Kilka poniższych wydatków już sprawiają,że nie mogę się doczekać przyszłorocznych pierwszych wakacji zagranicznych. Najbardziej przeraża mnie czas spędzony w podróży;samej jazdy jest 32 godziny a dystans do przebycia to 2176 kilometrów. Więcej na temat wakacji moich Państwa możecie przeczytać pod poniższym linkiem:








czwartek, 25 sierpnia 2011

Full HD

Rosnę rosnę a Panu ciągle mało :-) Ostatnio spotkałem dwie piękności z mojej rasy i podczas rozmowy mojego Pana z właścicielami dziewcząt,Pan skarżył się na mój apetyt. Ale od wszystkich dostawał jednoznaczną informację "Co pan od niego chce,jak na 6,5 miesiąca to wygląda super w porównaniu z naszymi suczkami" . To chyba dało do myślenia bo od kilku dni mam spokój z pretensjami o apetyt ;-)
  Przy okazji tych spotkań zostałem wstępnie umówiony na "amory". Dziewczyny już teraz mi się podobały,mimo że były starsze (obie po 2 lata) ale ja muszę poczekać ze względu na mój rozwój. Za rok mam za to pewne partnerki do miłości ;-)
   Mimo że poprzednia karma smakowała mi nie najgorzej,robiłem po niej "zgrabne" kupki,sierść mi lśniła i z pyszczka mi ładnie pachniało,to po skończeniu worka BRIT JUNIOR LARGE BREED
Pan zamówił również Brita ale klasy Super Premium o nazwie BRIT CARE JUNIOR LARGE BREED LAMB & RICE
O ile Brit smakował mi bardzo o tyle Brit Care jest wyśmienity. Oczywiście nic poza rodzajem karmy się nie zmieniło w diecie,dalej jak w ciągu dnia nie grymaszę z suchą karmą,to na wieczór dostaję porządną porcję surowego mięsa z kością. Ostatnio kurczak mi się znudził ale za to bardzo posmakowałem w wieprzowych mostkach
 Ja tu się rozpisałem o jedzonku a w tytule padło zagadnienie techniczne :-) Nie bardzo się na tym znam,ale postaram się po swojemu napisać jak to rozumiem. Otóż mój Pan posiada telefon MOTOROLA DEFY i jako oważny jegomość postanowił ostatnio Motkę zrootować (odblokować dostęp do plików systemowych). Dzięki temu zabiegowi i czerwonej soczewce aparatu w telefonie, za pomocą odpowiedniego patch-a(łatki) uzbroił urządzenie w możliwość kręcenia filmów w standardzie 720p oraz robieniu zdjęć w proporcjach 16:9.
Poniżej mój pierwszy występ przed zmodyfikowaną MOTOROLKĄ





czwartek, 11 sierpnia 2011

Urodziny

I tak oto skończyłem sześć miesięcy. Imprezka w domu była na całego. Dostałem nową porcję ciasteczek własnej roboty i mega długi spacer wraz z pływaniem. Jednak to co nie mogło nam sprzyjać podczas wycieczki to pogoda. Ta zresztą tego lata nie rozpieszcza nikogo. Całe szczęście że jeszcze kilka letnich sezonów przede mną bo póki co nie mam obrazu prawdziwego polskiego lata. Wspomniana wycieczka polegała na przebyciu 8 kilometrów a atrakcjami było aportowanie piłeczki tenisowej,tak po ziemi jak i z wody. Towarzyszył  mi Czarek-"prawie" sznaucer. Zabawa była przednia tylko nie miałem konkurencji podczas pływania. Można powiedzieć że zdobyłem w tym dniu mistrzostwo na zalewie Nowiniec.
Poniżej kilka zdjęć z wypadu za miasto







sobota, 23 lipca 2011

Wspomnień czar

Podczas porządków w archiwum zdjęć znaleźliśmy dziś zdjęcie przedstawiające mnie w wielu 2 miesięcy.Przepraszam za jakość zdjęcia ale nie było robione przez Mojego Pana tylko przez Pana moich rodziców.



Kolejne zdjęcie już archiwalne. Ja podczas pierwszego spotkania z młodą krówką. Jakie to były emocje!



A na tym zdjęciu zostałem przyłapany podczas drzemki w najwygodniejszej dla mnie pozycji :-)



Zdarza mi się poobiednią drzemkę ucinać wspólnie z Panem. Tu przyłapano nas wspólnie :-)



Odnośnie najnowszych wieści to pragnę poinformować wszystkich odwiedzających że dziś moja waga wzrosła do 17,5 kg i jak Pan mówi,w tym miesiącu przyrost powinien przekroczyć 4 kg a i jest duża szansa do osiągnięcia wagi ok.20 kg

czwartek, 21 lipca 2011

Waga ruszyła

Po ostatnim spadku apetytu i odrobaczaniu,apetyt mozolnie mi wraca. Najważniejsze że waga ruszyła do góry :-) dziś pokazała równe 17 kg. Jak do tego dołożymy wzrost 45 cm,to się okazuje że nie taki maluch już ze mnie. Chciałbym usatysfakcjonować Pana większym apetytem,ale co zrobię jak mnie bardziej kręci zabawa jak jedzenie a kalorie jakie mi są dostarczane w zupełności mi wystarczają. Zresztą jestem pieskiem o sportowej sylwetce więc jak nie będę dbał o atletyczną sylwetkę to żadna dziewczyna się na mnie nie obejrzy a tak? Nie tylko suczki ale i ludzkie samiczki zaczepiając mnie słowami: "ale słodziak" albo " jakie ciacho" . Z tym drugim zwrotem nie jestem jednak do końca przekonany czy to akurat o mnie chodzi :-)
   Pogoda w Lubsku nawet nie pod psem bo na dłuższe spacery nawet nie mam ochoty a szkoda bo mieszkanie czasem jest za małe żebym mógł się porządnie rozpędzić. Mam od czasu do czasu takie napady że na pełnej prędkości zaliczam wszelkie fotele i łóżka. Pan wtedy mówi że dostałem "korbę"
   Wracając do wagi,to powiem że mój Pan się tym bardzo przejął i w jakimś tam programie zapisuje wyniki z każdego ważenia,na dowód tego zamieszczam wam w tajemnicy fragment.

poniedziałek, 18 lipca 2011

UWAGA PRZEPIS KULINARNY

Dziś przed południem pomagałem Panu w kuchni. Wpadł on na pomysł coby nie nagradzać mnie podczas treningów jakąś marketową  chemią ale czymś własnej produkcji.Tak więc wzięliśmy się do roboty zaczynając od zmiksowania wątróbek drobiowych z jajkami,czosnkiem,odrobiną Curry i olejem. Zmiksowaną masę wymieszaliśmy z kaszką kukurydziana i odrobiną mąki kukurydzianej. No i powstał problem jak to formować na blasze przed pieczeniem. Ale mój Pan  to pomysłowy Dobromir i wpadł na pomysł wykorzystania tuby-pistoletu do silikonu. Po napełnieniu tuby masą wystarczyło wyciskać na blachę długie "sznurki" a potem do piekarnika na 15/20 minut w temperaturze 150°C. Po całym przedsięwzięciu nadszedł czas sesji treningowej podczas której wykonywałem następujące komendy:
-do mnie
- noga
-siad
-waruj
-zdechł pies
-zostań
Oczywiście za każde poprawne wykonanie polecenia otrzymywałem kawałek moich ciasteczek, które były po prostu wspaniałe. Aż nie mogę się doczekać kiedy kolejna lekcja szkolenia :-))))

sobota, 16 lipca 2011

Grunt to refleks

Ano jestem pełen podziwu dla mojego Pana.Faktem jest że od kilku dni spadło mi łaknienie i zacząłem zauważalnie mniej jeść. Coś mi się tam w brzuszku przewracało ale nie wiedziałem jak to powiedzieć dla Pana. Ale spadek apetytu zaalarmował mojego Alfę i wczoraj dostałem doraźnie tabletkę Pyrantellum. Nie było to nic przyjemnego bo z powodu nieodpowiedniego smaku nie miałem ochoty sam połknąć tabletki,więc wsunięto mi ją głęboko aż do przełyku.Nie miałem wyjścia musiałem pokornie połknąć :-/ Dziś od weterynarza dostaliśmy Dehinel Plus który w ilości dwóch tabletek znów musiałem połknąć. jak powiedział przez telefon Pan do mojej Pani,są pierwsze efekty,otóż w porannej kupce wydaliłem jednego robala a w południowej było ich już kilka. Aż sierść mi się jeży na grzbiecie jak sobie pomyślę ile w moich jelitach może jeszcze być tego paskudztwa. Dziwne jest to kiedy znów załapałem pasożyty skoro miesiąc temu byłem odrobaczany. Nie pozostaje mi nic innego jak poddać się kuracji i przygotować na powtórkę "konsumpcji" tabletek za 2 tygodnie. Muszę jednak stanąć na wysokości zadania,bo przecież nikt w tej mojej kochanej rodzince nie chce dla mnie źle.
 Postaram się również ograniczyć podejmowania różnych świństw z ziemi podczas spacerów.bo to jest chyba źródło moich robali.

wtorek, 12 lipca 2011

Już jest !

Dziś przebyłem z Panem ok 8 km dookoła Lubska. W planie był zalew na który oczywiście zaszliśmy.Pan był na tyle zapobiegawczy,że tym razem uruchomił filmowanie z komórki. tak więc definitywnie mogę oświadczyć-Umiem pływać i robię to z wielką przyjemnością.








I jeszcze aport z wody.


niedziela, 10 lipca 2011

Prawie jak Johnny Weissmuller

Tak tak,tytuł posta nie jest przypadkowy,to właśnie Johnny Weismuller  a raczej jego duch we mnie dzisiaj wstąpił. Jeszcze tydzień temu podczas pobytu nad jeziorem woda wydawała mi się za rzadka i za mokra, a tu dziś........ sam nie wiem co we mnie wstąpiło ?
  Zaczęło się kilka dni temu od zabaw z moim Panem który zaczął mi rzucać jaskrawo zielono-żółtą piłeczką tenisową. Zabawy spodobały mi się z dwóch powodów:
-piłka miała super kolor i była przyjemna w dotyku,
- w odróżnieniu od głupich patyków które po rzuceniu ginęły w trawie,ta radośnie podskakiwała dając mi szansę na "namierzenie" celu. 
  Tak więc i nad wodę pojechaliśmy razem z naszym ulubionym gadżetem. Po zainstalowaniu stolika i krzesełek poszliśmy z Panem pobawić się piłeczką na pobliską łąkę,gdy nagle Pancio wpadł na szatański pomysł aby rzucać mi ją do wody. Zabawa spodobała mi się z prostego powodu-woda w jeziorku była przyjemnie ciepła. Zacząłem podejrzewać że aportowanie z płycizny to nie jest szczyt marzeń mojego Pana i zanim sobie uzmysłowiłem po kolejnym wbiegnięciu do wody,po chwili straciłem grunt pod nogami. Szkoda mi było mojej ulubionej zabawki więc podążyłem za nią jeszcze kilka metrów ale musiałem machać łapkami żeby utrzymać głowę a zwłaszcza nosek ponad powierzchnią wody. Po uchwyceniu zabawki zrobiłem zwrot prawo na burtę ;-) i wróciłem na brzeg. Nie macie pojęcia z jaką radością byłem przyjęty przez mojego Pana ! Głaskał mnie,całował,dawał smakołyki aż w końcu pobiegł do reszty rodzinki z okrzykiem:
-Hurra! Kochani! Max przezwyciężył strach przed woda i właśnie przed chwilą zaczął pływać!
Szczerze mówiąc nie spodziewałem się takiej reakcji po przewodniku stada ale po chwili zdałem sobie sprawę,że dokonałem nie lada wyczynu. Nie było to żadną miarą porównywalne z przyswojeniem sobie kolejnej komendy którą po prostu zrozumiałem i zacząłem się do niej stosować-ja po prostu przeszedłem sam siebie!
  Na tym oczywiście dzionek się nie zakończył. Jeszcze wielokrotnie  wchodziłem do wody i każde kolejne pływanie sprawiało mi coraz większą przyjemność.Nie ukrywam że cieszyli się wszyscy moi ludzie. wodę polubiłem do tego stopnia,że żal mi było z niej wychodzić a jeszcze gorzej wracać do domu. Po powrocie z nadmiaru wrażeń i jakby nie było dużego wysiłku,padłem jak nieżywy i korzystając z chwili przebudzenia pragnąłem wam o tym donieść.
  Dla uzupełnienia podstawowych informacji na mój temat,z radością donoszę że w kłębie mam już 42 cm i ważę prawie 16 kg. Według statystyk jakie prowadzi mój pan i pewnej prawidłowości,pod koniec lipca mam szansę osiągnąć 19,5 kilograma.
  Na tym kończę mój dzisiejszy wpis bo padam z nóg. Na zakończenie zamieszczam kilka zdjęć z dzisiaj....... no właśnie mój Pan był na tyle zaabsorbowany moim pływaniem że nie zrobił mi ani jednego zdjęcia uwieczniającego ten historyczny moment. Mam nadzieję że kolejny wypad nad wodę będzie lepiej udokumentowany fotograficznie. 
Serdecznie pozdrawiam wszystkich odwiedzających-Max




Podczas zabawy z Mamą mojego Pana,którą nazywamy babcią Wiesią :-)

piątek, 1 lipca 2011

Jestem bezpieczny

  Dziś byłem u weterynarza na powtórce szczepień ochronnych i przeciw wściekliźnie,tak więc moje zdrowie będzie dodatkowo chronione przez szczepionki zaaplikowane mi dziś przez veta. Po drodze do domu Pan zaszedł do sklepu zoologicznego i kupił coś takiego jak na obrazku poniżej.
   Wielokrotnie słyszałem słowo "kliker",więc się domyślam że to urządzenie które wydaje klikający dźwięk to właśnie kliker. W domu Pan ogląda filmy i czyta na temat pozytywnego szkolenia piesków i domyślam się że będę współpracował z moim Panem przy pomocy klikera. Póki co jestem ospały po szczepionce i idę spać a Pan niech się przygotuje do szkolenia żebyśmy się dobrze rozumieli i wiedzieli o co w tym wszystkim chodzi.
  Ostatnio zostałem przyłapany na dość dziwnej nawet dla mnie pozycji podczas snu ;-)





   Zaprezentuję również towarzystwo w jakim chodzę na spacery: na leżąco koleżanka łapa,na siedząco ja a na kucająco mój Pan

  Oczywiście do pełnego składu brakuje syna mojego Pana a mianowicie Bartka.To ten młodzieniec po lewej