sobota, 23 lipca 2011

Wspomnień czar

Podczas porządków w archiwum zdjęć znaleźliśmy dziś zdjęcie przedstawiające mnie w wielu 2 miesięcy.Przepraszam za jakość zdjęcia ale nie było robione przez Mojego Pana tylko przez Pana moich rodziców.



Kolejne zdjęcie już archiwalne. Ja podczas pierwszego spotkania z młodą krówką. Jakie to były emocje!



A na tym zdjęciu zostałem przyłapany podczas drzemki w najwygodniejszej dla mnie pozycji :-)



Zdarza mi się poobiednią drzemkę ucinać wspólnie z Panem. Tu przyłapano nas wspólnie :-)



Odnośnie najnowszych wieści to pragnę poinformować wszystkich odwiedzających że dziś moja waga wzrosła do 17,5 kg i jak Pan mówi,w tym miesiącu przyrost powinien przekroczyć 4 kg a i jest duża szansa do osiągnięcia wagi ok.20 kg

czwartek, 21 lipca 2011

Waga ruszyła

Po ostatnim spadku apetytu i odrobaczaniu,apetyt mozolnie mi wraca. Najważniejsze że waga ruszyła do góry :-) dziś pokazała równe 17 kg. Jak do tego dołożymy wzrost 45 cm,to się okazuje że nie taki maluch już ze mnie. Chciałbym usatysfakcjonować Pana większym apetytem,ale co zrobię jak mnie bardziej kręci zabawa jak jedzenie a kalorie jakie mi są dostarczane w zupełności mi wystarczają. Zresztą jestem pieskiem o sportowej sylwetce więc jak nie będę dbał o atletyczną sylwetkę to żadna dziewczyna się na mnie nie obejrzy a tak? Nie tylko suczki ale i ludzkie samiczki zaczepiając mnie słowami: "ale słodziak" albo " jakie ciacho" . Z tym drugim zwrotem nie jestem jednak do końca przekonany czy to akurat o mnie chodzi :-)
   Pogoda w Lubsku nawet nie pod psem bo na dłuższe spacery nawet nie mam ochoty a szkoda bo mieszkanie czasem jest za małe żebym mógł się porządnie rozpędzić. Mam od czasu do czasu takie napady że na pełnej prędkości zaliczam wszelkie fotele i łóżka. Pan wtedy mówi że dostałem "korbę"
   Wracając do wagi,to powiem że mój Pan się tym bardzo przejął i w jakimś tam programie zapisuje wyniki z każdego ważenia,na dowód tego zamieszczam wam w tajemnicy fragment.

poniedziałek, 18 lipca 2011

UWAGA PRZEPIS KULINARNY

Dziś przed południem pomagałem Panu w kuchni. Wpadł on na pomysł coby nie nagradzać mnie podczas treningów jakąś marketową  chemią ale czymś własnej produkcji.Tak więc wzięliśmy się do roboty zaczynając od zmiksowania wątróbek drobiowych z jajkami,czosnkiem,odrobiną Curry i olejem. Zmiksowaną masę wymieszaliśmy z kaszką kukurydziana i odrobiną mąki kukurydzianej. No i powstał problem jak to formować na blasze przed pieczeniem. Ale mój Pan  to pomysłowy Dobromir i wpadł na pomysł wykorzystania tuby-pistoletu do silikonu. Po napełnieniu tuby masą wystarczyło wyciskać na blachę długie "sznurki" a potem do piekarnika na 15/20 minut w temperaturze 150°C. Po całym przedsięwzięciu nadszedł czas sesji treningowej podczas której wykonywałem następujące komendy:
-do mnie
- noga
-siad
-waruj
-zdechł pies
-zostań
Oczywiście za każde poprawne wykonanie polecenia otrzymywałem kawałek moich ciasteczek, które były po prostu wspaniałe. Aż nie mogę się doczekać kiedy kolejna lekcja szkolenia :-))))

sobota, 16 lipca 2011

Grunt to refleks

Ano jestem pełen podziwu dla mojego Pana.Faktem jest że od kilku dni spadło mi łaknienie i zacząłem zauważalnie mniej jeść. Coś mi się tam w brzuszku przewracało ale nie wiedziałem jak to powiedzieć dla Pana. Ale spadek apetytu zaalarmował mojego Alfę i wczoraj dostałem doraźnie tabletkę Pyrantellum. Nie było to nic przyjemnego bo z powodu nieodpowiedniego smaku nie miałem ochoty sam połknąć tabletki,więc wsunięto mi ją głęboko aż do przełyku.Nie miałem wyjścia musiałem pokornie połknąć :-/ Dziś od weterynarza dostaliśmy Dehinel Plus który w ilości dwóch tabletek znów musiałem połknąć. jak powiedział przez telefon Pan do mojej Pani,są pierwsze efekty,otóż w porannej kupce wydaliłem jednego robala a w południowej było ich już kilka. Aż sierść mi się jeży na grzbiecie jak sobie pomyślę ile w moich jelitach może jeszcze być tego paskudztwa. Dziwne jest to kiedy znów załapałem pasożyty skoro miesiąc temu byłem odrobaczany. Nie pozostaje mi nic innego jak poddać się kuracji i przygotować na powtórkę "konsumpcji" tabletek za 2 tygodnie. Muszę jednak stanąć na wysokości zadania,bo przecież nikt w tej mojej kochanej rodzince nie chce dla mnie źle.
 Postaram się również ograniczyć podejmowania różnych świństw z ziemi podczas spacerów.bo to jest chyba źródło moich robali.

wtorek, 12 lipca 2011

Już jest !

Dziś przebyłem z Panem ok 8 km dookoła Lubska. W planie był zalew na który oczywiście zaszliśmy.Pan był na tyle zapobiegawczy,że tym razem uruchomił filmowanie z komórki. tak więc definitywnie mogę oświadczyć-Umiem pływać i robię to z wielką przyjemnością.








I jeszcze aport z wody.


niedziela, 10 lipca 2011

Prawie jak Johnny Weissmuller

Tak tak,tytuł posta nie jest przypadkowy,to właśnie Johnny Weismuller  a raczej jego duch we mnie dzisiaj wstąpił. Jeszcze tydzień temu podczas pobytu nad jeziorem woda wydawała mi się za rzadka i za mokra, a tu dziś........ sam nie wiem co we mnie wstąpiło ?
  Zaczęło się kilka dni temu od zabaw z moim Panem który zaczął mi rzucać jaskrawo zielono-żółtą piłeczką tenisową. Zabawy spodobały mi się z dwóch powodów:
-piłka miała super kolor i była przyjemna w dotyku,
- w odróżnieniu od głupich patyków które po rzuceniu ginęły w trawie,ta radośnie podskakiwała dając mi szansę na "namierzenie" celu. 
  Tak więc i nad wodę pojechaliśmy razem z naszym ulubionym gadżetem. Po zainstalowaniu stolika i krzesełek poszliśmy z Panem pobawić się piłeczką na pobliską łąkę,gdy nagle Pancio wpadł na szatański pomysł aby rzucać mi ją do wody. Zabawa spodobała mi się z prostego powodu-woda w jeziorku była przyjemnie ciepła. Zacząłem podejrzewać że aportowanie z płycizny to nie jest szczyt marzeń mojego Pana i zanim sobie uzmysłowiłem po kolejnym wbiegnięciu do wody,po chwili straciłem grunt pod nogami. Szkoda mi było mojej ulubionej zabawki więc podążyłem za nią jeszcze kilka metrów ale musiałem machać łapkami żeby utrzymać głowę a zwłaszcza nosek ponad powierzchnią wody. Po uchwyceniu zabawki zrobiłem zwrot prawo na burtę ;-) i wróciłem na brzeg. Nie macie pojęcia z jaką radością byłem przyjęty przez mojego Pana ! Głaskał mnie,całował,dawał smakołyki aż w końcu pobiegł do reszty rodzinki z okrzykiem:
-Hurra! Kochani! Max przezwyciężył strach przed woda i właśnie przed chwilą zaczął pływać!
Szczerze mówiąc nie spodziewałem się takiej reakcji po przewodniku stada ale po chwili zdałem sobie sprawę,że dokonałem nie lada wyczynu. Nie było to żadną miarą porównywalne z przyswojeniem sobie kolejnej komendy którą po prostu zrozumiałem i zacząłem się do niej stosować-ja po prostu przeszedłem sam siebie!
  Na tym oczywiście dzionek się nie zakończył. Jeszcze wielokrotnie  wchodziłem do wody i każde kolejne pływanie sprawiało mi coraz większą przyjemność.Nie ukrywam że cieszyli się wszyscy moi ludzie. wodę polubiłem do tego stopnia,że żal mi było z niej wychodzić a jeszcze gorzej wracać do domu. Po powrocie z nadmiaru wrażeń i jakby nie było dużego wysiłku,padłem jak nieżywy i korzystając z chwili przebudzenia pragnąłem wam o tym donieść.
  Dla uzupełnienia podstawowych informacji na mój temat,z radością donoszę że w kłębie mam już 42 cm i ważę prawie 16 kg. Według statystyk jakie prowadzi mój pan i pewnej prawidłowości,pod koniec lipca mam szansę osiągnąć 19,5 kilograma.
  Na tym kończę mój dzisiejszy wpis bo padam z nóg. Na zakończenie zamieszczam kilka zdjęć z dzisiaj....... no właśnie mój Pan był na tyle zaabsorbowany moim pływaniem że nie zrobił mi ani jednego zdjęcia uwieczniającego ten historyczny moment. Mam nadzieję że kolejny wypad nad wodę będzie lepiej udokumentowany fotograficznie. 
Serdecznie pozdrawiam wszystkich odwiedzających-Max




Podczas zabawy z Mamą mojego Pana,którą nazywamy babcią Wiesią :-)

piątek, 1 lipca 2011

Jestem bezpieczny

  Dziś byłem u weterynarza na powtórce szczepień ochronnych i przeciw wściekliźnie,tak więc moje zdrowie będzie dodatkowo chronione przez szczepionki zaaplikowane mi dziś przez veta. Po drodze do domu Pan zaszedł do sklepu zoologicznego i kupił coś takiego jak na obrazku poniżej.
   Wielokrotnie słyszałem słowo "kliker",więc się domyślam że to urządzenie które wydaje klikający dźwięk to właśnie kliker. W domu Pan ogląda filmy i czyta na temat pozytywnego szkolenia piesków i domyślam się że będę współpracował z moim Panem przy pomocy klikera. Póki co jestem ospały po szczepionce i idę spać a Pan niech się przygotuje do szkolenia żebyśmy się dobrze rozumieli i wiedzieli o co w tym wszystkim chodzi.
  Ostatnio zostałem przyłapany na dość dziwnej nawet dla mnie pozycji podczas snu ;-)





   Zaprezentuję również towarzystwo w jakim chodzę na spacery: na leżąco koleżanka łapa,na siedząco ja a na kucająco mój Pan

  Oczywiście do pełnego składu brakuje syna mojego Pana a mianowicie Bartka.To ten młodzieniec po lewej